Wydawnictwo Shanti Christo zmienia nazwę
Od 5 października Wydawnictwo Shanti Christo zmienia nazwę.
W dniu 5 sierpnia br. otrzymałem list od sekretarza zarządu Fundacji Shanti Christo, Douglasa Shumway. List został wysłany nie bezpośrednio, lecz za pośrednictwem firmy prawniczej Registered Patent Attorney, Wilcox & Myers, P.C. Douglas Shumway zwrócił się do mnie w imieniu zarządu Fundacji z żądaniem zaprzestania używania nazwy Shanti Christo. List był bardzo formalny, napisany prawniczym językiem.
Odpowiedziałem kierując list nie do prawnika, lecz bezpośrednio do Fundacji Shanti Christo. Kolejny list otrzymałem ponownie za pośrednictwem firmy prawniczej, jednak był już w innym tonie, mniej prawniczy, była to już komunikacja ze mną, a nie komunikacja do mnie.
Ostatecznie ustaliliśmy, że zmienię nazwę Wydawnictwa i nie będę używał pojęcia Shanti Christo, i że zrobię to do 5 października. Do końca roku będę mógł utrzymać jeszcze domenę shantichristo.pl w celu przekierowywania na nową domenę w przypadku gdy ktoś wpisze stary adres.
Pokój Chrystusa
Nazwa wydawnictwa będzie brzmiała Wydawnictwo Pokoju Chrystusa, czyli dokładnie tak jak poprzednio, tylko że Shanti Christo będzie wyrażone w języku polskim. Shanti Christo oznacza Pokój Chrystusa.
Nie chcę wchodzić w szczegóły całej sytuacji i relacjonować całości wydarzeń, natomiast chciałbym podzielić się moimi odczuciami i lekcją, jaka mi została dana i za którą dziękuję. Ta sytuacja wyciągnęła na wierzch przysypane we mnie emocje i osądy, które potrzebowały objęcia i wybaczenia.
Konflikt
Parę lat temu, gdy byłem w trakcie tłumaczenia Drogi Mistrzostwa w oparciu o książkę wydaną przez Fundację Shanti Christo, dowiedziałem się o konflikcie pomiędzy Fundacją a Jayemem. Problem ten wyszedł, między innymi, przy okazji mojej korespondencji z Jayemem, w trakcie tłumaczenia i pamiętam, że gdy poziom zaognienia tego konfliktu ujrzał światło dzienne, było to dla mnie pewnym rodzajem szoku. „Jak można być zaangażowany w rozpowszechnianie słowa Jeszuy, w Bożą pracę, jak można kroczyć drogą sługi, a zarazem trwać w konflikcie wokół tejże pracy, wokół tego dzieła.” Takie były moje myśli, które były oczywiście osądem, ale tak wówczas myślałem. Był to dla mnie rodzaj zgorszenia – to taki najbliższy termin, jaki oddaje mój ówczesny stan.
Nie wiedziałem, co jest powodem konfliktu, do tej pory nie wiem. Obie strony do tej pory nie wyjaśniły otwarcie, o co się rozchodzi na poziomie faktów i wydarzeń. Po jakimś czasie ten stan rozczarowania wyciszył się we mnie, nawet miałem poczucie, że go przepracowałem i oddałem.
W momencie, gdy przyszło pismo z Fundacji, cały ten zepchnięty gdzieś w kąt problem wyszedł na wierzch. Czułem, że za formą komunikacji, za tonem pisma kryje się stary problem, który wzbudzał we mnie kiedyś emocje i tym razem wyciągnął je na wierzch. Przez chwilę sam czułem się uwikłany w konflikt, który tak bardzo mnie bulwersował. Ale to nie trwało długo. Gdy odpisywałem Fundacji był już we mnie spokój. Zobaczyłem błogosławieństwo tej sytuacji dla siebie, możliwość pełnego wybaczenia, oraz szansę, która znów jest ofiarowywana obu poróżnionym stronom.
Jesteś stróżem swego brata..
Namacalnie poczułem, że gdy Jeszua mówi w Drodze Sługi, że „Jesteś stróżem swego brata, ponieważ jesteś twoim bratem”, to nie jest to żadna metafora. Każdy brat i siostra są mną, a ja nimi. Jesteśmy aspektami Jednego. Jesteśmy jednym w Chrystusie, ale jesteśmy również jednym w ego, tak długo jak trwamy w tym dualnym stanie. Największy święty nie jest więc większy, ani lepszy ode mnie, jest bowiem mną, moim aspektem, tak jak ja jestem jego. Największy grzesznik nie jest gorszy ode mnie, jest bowiem mną, aspektem mnie, tak jak ja jestem jego. I jest we mnie i jeden, i drugi dopóki nie poddam się całkowicie, nie umrę dla ego, aby żyć w Bogu, aby pozwalać Chrystusowi Żyć, Być, Kochać. Ale dopóki jeszcze dualizm we mnie trwa to już potrafię unosić się w siódmym niebie, ale jeszcze sięgam dna i brnę w ciemności. I to jest dobre i tak ma być, bo jakże umrzeć dla ego, nie przechodząc przez jego labirynty, które pozornie straszą ciemnością, a naprawdę wołają o Miłość i Zbawienie.
Papierek lakmusowy
Moje zgorszenie konfliktem pomiędzy duchowymi nauczycielami, w tym Jayemem, to był papierek lakmusowy mojego wnętrza i pokazywał mi, gdzie patrzę na innych z jednej strony bałwochwalczo, z drugiej strony osądzająco. To był dla mnie znak, że wierzę, że jest jakieś zaawansowanie, jakieś wspinanie się po szczeblach rozwoju i podziwiam innych, zamiast ich kochać, i osądzam innych i gorszę się ich upadkami, zamiast ich kochać.
Tymczasem Drogą Mistrzostwa, Drogą do Boga, czy jakąkolwiek ścieżką, którą jesteśmy prowadzeni, zawsze idziemy indywidualnie, każdy z nas, ale jednocześnie zawsze razem, a ci którzy idą parę kroków przed nami i pełnią role nauczycieli, czy przewodników, nie są dla nas modelami do naśladowania, lecz naszym zwierciadłem, a my zwierciadłem dla nich. I kiedy oni wchodzą w swoje strefy cienia, to znaczy, że trwa ich proces uzdrawiania, a jeśli ich, to i nasz. Bo albo pozwalamy Miłości płynąć przez nas do nich i dzieje się cud kochania innych tam, gdzie są i tacy jacy są, albo zabieramy się z nimi w swoje strefy mroku, czyli odkrywamy miejsca, które nadal potrzebują naszego wybaczenia, naszego otulenia, i też dzieje się cud przebaczenia, i Miłość może znów swobodnie płynąć.
Shanti Christo – Pokój Chrystusa
A więc do piątku zmieni się nazwa Wydawnictwa, domena, adres strony itp. Ale będzie się do działo spokojnie i niepostrzeżenie, bo nawet jeśli jeszcze z przyzwyczajenia będziecie używali starego adresu, albo klikali stare linki, to będzie przekierowanie i zawsze traficie dokładnie tam, gdzie macie trafić :-).
Poza tym nic się nie zmieni. Bo Pokój Chrystusa trwa i jest zawsze taki sam.
Pokój Chrystusa zależy więc od twej chęci, by trwać w teraźniejszości bez żadnego innego powodu, jak tylko po to, by szerzyć tworzenie – być tym, który przyjmuje Miłość, uznaje obecność Miłości, oddycha Miłością i pozwala Jej, by płynęła przez ciało-umysł, wyrażała się głosem, słowem pisanym, mrugnięciem oka – czymkolwiek. Ta chwila mija i już jesteś w następnej. Pokój Chrystusa przychodzi tylko do umysłu, który nie widzi wartości w przeszłości i przyszłości i poddaje się tylko teraźniejszości. Albowiem tylko w teraźniejszości można Miłość odczuwać, znać i szerzyć. Taki umysł jest twórcą. I przez taki umysł płynie doskonałość szerzącej się Miłości – bez przeszkód, bez barier, bez błędów.
Taki umysł jest zatem wolny – wolny od egotycznych potrzeb, by sprawiać, kontrolować, kształtować – jest wolny od utożsamiania się z przeszłością, wolny od trosk i obaw o przyszłość. Trwa w doskonałym wiecznym teraz. Nie czyni tego z żadnego innego powodu, jak tylko po to, by przyjąć świadomość trwania w doskonałej obecności Miłości, a następnie by pozwolić przejawiać się tej nieodgadnionej Rzeczywistości przez umysł tam, gdzie jest – taki, jaki jest. Nie potrzebuje robić wokół siebie szumu. Nie chodzi też o to, by mieć przepisany zestaw działań do wykonania. Jesteś zwyczajnie obecny w danej chwili, a Miłość żyje tobą.
Jeszua, Droga Poznania