Droga Krzyżowa
Prowadzę cię w głąb Mojej Miłości i umierasz dla świata i dla siebie, bo Ja zawładnąłem tobą. Trwaj w miłosnym zjednoczeniu ze Mną w ciszy twego serca, umysłu i ciała.
Jezus, Świadectwo
Stacja I: Jezus na śmierć skazany
Niesłusznie mnie oskarżają o rzeczy, których nie zrobiłem. Cierpi moje ego i łaknie sprawiedliwości, czyli udowodnienia swej niewinności.
Jeśli nie przyjmę wyroku świata, jeśli nie otworzę ramion, by objąć mych oskarżycieli i wybaczyć przyzwalając na wszystko, sam nadal będę oskarżał i skazywał na śmierć.
Stacja II: Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Nie mogę wejść do Królestwa, jeśli nie wezmę pełnej odpowiedzialności za swoje życie. Jeśli nie zaprę się siebie i nie zechcę wziąć swego krzyża egotycznej tożsamości na własne ramiona, będę go nakładał na ramiona innych, to ich będę winił za swoje cierpienie i ciemność. Odwracam się więc w stronę mojego krzyża i podejmuję go. Nie będę uciekał od ciemnych bolesnych miejsc, od trudnych spotkań i doświadczeń i od zwykłej codziennej rzeczywistości.
Stacja III: Jezus upada po raz pierwszy pod krzyżem
Jeśli wziąłem krzyż egotycznej tożsamości, jeśli przyznałem się do swojej ciemności i przestałem ją chronić, nie mogę nie upaść. Upadek to błogosławieństwo. Upadek to pieczęć zgody na oczyszczenie ze złudzeń „świętości” ego.
Stacja IV: Jezus spotyka swoją Matkę
Nigdy nie jestem sam. Jest ze mną zawsze Jezus i jest ze mną zawsze Jego i moja Matka Maria. Jeśli już w pełni zaakceptowałem swoją drogę krzyżową, to Matka już stoi na rozdrożu i czeka, by nasze spojrzenia się zbiegły i by Jej Miłość otuliła mnie głęboką pewnością, że to jest droga, którą mam nadal podążać.
Stacja V: Szymon z Cyreny pomaga Jezusowi nieść krzyż
Na mej drodze krzyżowej będę spotykał innych, którzy zostaną przysłani, żeby mi pomóc. Gdy już będzie się wydawało, że nie jestem już w stanie iść dalej, gdy ciężar krzyża będzie się wydawał nie do zniesienia, pojawi się ten ktoś, kto sprawi, że ciemność pierzchnie przed Światłem, jakie znów rozleje się we mnie. Nie zawsze jego pomoc będzie przez niego lub nią uświadomiona. Nie zawsze będzie to jednoznacznym podaniem łagodnej ręki. Ale zawsze będzie to dobrane przez Boga idealnie do mojej sytuacji i przywróci mi wiarę i ufność.
Stacja VI: Weronika ociera twarz Jezusowi
I spotkam na swej drodze tych, którzy z ogromną miłością, otrą pot i łzy z mej twarzy. Nie będą pytali dlaczego, czym zawiniłem, dokąd idę ani kim jestem. Będą czuli w sercu ogromne współczucie, będą rozpoznawali siebie w moim cierpieniu, i wyciągną rękę i dotkną mnie łagodnie, z troską, bez lęku i bez potępiania. I to będzie święta chwila, gdy poczujemy Jedność i ogromne współczucie dla siebie nawzajem.
Stacja VII: Jezus upada po raz drugi pod krzyżem
I znów, gdy już chciałem tylko przez chwilę i być może w skrytości, poczuć się zwycięzcą nad samym sobą lub lepszym od sąsiada, przychodzi kolejny błogosławiony upadek. Upadek, przypomnienie, że ciągle przywiązany jestem do złudnej małej tożsamości, małego cielesnego człowieczka i to jego triumfu szukam, choć deklaruję inaczej. Bo to nie sam akt przewrócenia się jest cierpieniem, lecz towarzyszące upadkowi cierpienie ego. I znów mogę je objąć i oddać Bogu.
Stacja VIII: Jezus pociesza płaczące nad Nim niewiasty
I są i będą na mojej drodze krzyżowej ci, którzy będą płakali nade mną, a ja będę już wiedział, że ich płacz mnie nie pomaga i nie jest mi potrzebny, bo ja świadomie zgodziłem się na moją drogę krzyżową i chcę, i muszę ją przejść, bo chcę Pokoju, Radości, Miłości. Płacz świata nade mną jest płaczem-lękiem, który nie rozumie, że droga krzyżowa jest błogosławioną drogą Światła.
Stacja IX: Jezus upada po raz trzeci pod krzyżem
Pycha, upór, zadufanie, osąd, niechęć….tak wiele jeszcze powodów moich kolejnych upadków. Lecz znów to jest błogosławieństwo. Upada me ego, wstać pomaga mi Świętość.
Stacja X: Jezus z szat obnażony
Muszę zostać z wszystkiego obnażony. Niczego nie mogę chować. Niczego nie mogę sobie przywłaszczać. Niczego nie mogę skrywać. Wszystko musi zostać ujawnione, a ja chcę stanąć nagi przed światem. Nie mogę udawać, że wszystko już oddałem. Muszę pozwolić, bym stanął kompletnie nagi przed światem i przyjął swą nagość, i w niej zobaczył jaśniejącą Świętość.
Stacja XI: Jezus przybity do krzyża
I oto zbliża się moja śmierć dla siebie i świata. Niech wszystko to, co jeszcze mnie chce tutaj zatrzymać, zostanie przybite do krzyża. Niech moja cielesność i egotyczna tożsamość z nią związana, zostaną przybite do krzyża i aby nie podążały za mną, gdy przejdę na drugą stronę.
Stacja XII: Jezus umiera na krzyżu
Chcę umrzeć dla świata i siebie. I ten ostatni krok Bóg zrobi za mnie. Jeśli poddam się całkowicie, jeśli przejdę moją drogę krzyżową, jeśli przyjmę wszystkie jej stacje, to śmierć mego ego nastąpi z Woli i Łaski Boga. Ten ostatni akt jest poza jakąkolwiek możliwością, bym go zrozumiał i miał w tym jakikolwiek udział.
Stacja XIII: Jezus zdjęty z krzyża
To Matka czeka na mnie pod krzyżem. Matka z czułością weźmie me ciało w ramiona. Ona wie, że przebóstwienie obejmuje i uświęca wszystko. I następuje pogodzenie cielesności z Duchem i wszystko jest Jednym. I Matka będzie czule obecna w tym akcie. Będzie mnie otulała i znów spotkają się nasze spojrzenia, lecz teraz już w błogiej świadomości, że wszystko się już dokonało i jest jedynie Niebo.
Stacja XIV: Jezus złożony do grobu
„Wszystko, co łączy cię ze światem poza
Jezus, SP, 218
Miłością i Miłosierdziem, niech stanie się martwe. Oddaj to
ziemi, bo do niej należy. A twoja dusza niech wzleci do Nieba,
do Mojej Chwały w Bogu – Ojcu. Choć będziesz tu jeszcze – będziesz w Niebie
i wszędzie, gdzie sięgnie myśl twoja, sięgnie Niebo, bo ono będzie
w tobie – w każdym poruszeniu serca i myśli twojej. Módl się, pragnij i czuwaj dzień i noc,
by nie zgubić łaski, jaka jest ci dana w powołaniu twoim.”
I dzień, i chwila przyjdą, i wszelki twój ból, i lęk, i cierpienie znikną jak wiatr, który zdmuchuje spienioną wodę fal, ujawniając pod tobą przejrzystość oceanu. Poczujesz dosłownie na wskroś swego istnienia, że snu nigdy nie było. Niektóre wspomnienia być może pozostaną i będziesz wiedział, że gdzieś, kiedyś musiałeś śnić sen lub miałeś jakieś myśli, gdy zastanawiałeś się, jakby to było, gdybyś był inny niż taki, jakim stworzył cię Bóg. Lecz będzie to tak niewyraźne echo, że nie pozostawi w tobie żadnego śladu. W swym sercu będziesz się łagodnie uśmiechał niezależnie od okoliczności, w jakich się znajdziesz. Pokój będzie cię spowijał od stóp do głów i ten pokój będzie kroczył przed tobą, gdziekolwiek byś nie poszedł. Będziesz wchodził do pomieszczeń zanim wejdzie twe ciało i ci, coraz bardziej pogłębiający swą wrażliwość, będą się dziwili, kto to do nich przyszedł. A niektórzy nawet powiedzą: „Oto, Chrystus przyszedł z nami wieczerzać.” I będziesz tym Jednym, albowiem oto kim jesteś – wiecznym Chrystusem.
Jeszua, Droga Mistrzostwa