Pokora

Opublikowane przez Marek w dniu

Pokora jest uznaniem prawdy o sobie i o Sobie.

Jestem taki, jakim stworzył mnie Bóg. I to jest uznanie prawdy o Sobie.

I spojrzał Bóg na wszystko, co stworzył, i uznał, że jest bardzo dobre i piękne.

Rdz 1, 31

Jestem niepewny tego, kim jestem, jednak walczę o swoją godność. Rozpiera mnie duma, gdy odnoszę sukces. Rozpaczam, gdy przegrywam i walczę z innymi o swoje racje. Mam swoje „ja” i udowodnię to innym. Mały komar zaryczy jak lew. A  pod tym wszystkim cały czas kryje się cała masa lęku, że to wszystko runie, a ja stanę się pośmiewiskiem świata.
I to jest uznanie prawdy o sobie.

Lekarstwo

Pokora jest lekarstwem na małego komara udającego lwa. Przy czym pokorą jest uznanie, że nasze ego jest pyszałkiem, który sobie wyobraził, że może zniszczyć Boże dzieło i zaprzepaścić swoją prawdziwą i jedyną tożsamość Dziecka Bożego. Tak, jako ego jestem niczym. Jestem grzesznym arogantem. Jestem nędzną kupą zbitek złudzeń na temat siebie i świata. Ale jest to moim doświadczeniem tylko tak długo, jak utożsamiam się z ego i wierzę, że to jest jedyna tożsamość jaką mam i której muszę bronić przed wszystkimi i wszystkim. Tak, przede wszystkim muszę bronić mego komara przed Bogiem. Bo w Jego Obecności nic fałszywego się nie ostoi. I ego o tym wie.

Nie może Mnie człowiek oglądać i pozostać przy życiu.

Wj 33, 20

Pokorne spojrzenie na swoje fałszywe, powierzchowne „ja” i wzięcie pełnej odpowiedzialności za całą jego historię jest niezbędne, by przestać się z nim utożsamiać i wrócić do Siebie, do swojej prawdziwej Tożsamości Bożego Dziecka, swego Ja, Chrystusa.

Rób wszystko, co chcesz, ale zostaw mnie w spokoju

Nasze ego jednak tak łatwo nie odpuszcza.
„Proszę bardzo, dobrze, zgadzam się, jest tutaj problem, więc go naprawmy. Powiem ci, jak to zrobić. Musisz zacząć nad sobą pracować. Musisz przypominać sobie codziennie, pokornie, jak jesteś nędzny i usilnie prosić o łaskę przemiany. Po latach takiej pracy dostąpisz łaski przemiany z małego ego…..w duże, święte ego.”

Ta strategia nie zadziała. Jest zwykłym opóźnianiem powrotu do Domu. Teraz potrzebna jest pokora w zaakceptowaniu Siebie jako Dziecka Bożego. Jednak Dzieckiem Boga staję się nie przez ciężką mozolną pracę nad swoim ego, swoim fałszywym „ja”, by zmienić je w Boże Dziecię. To jest szczyt próżności nad próżnościami. To jest ciągłe upieranie się przy „Bądź wola moja”.

Upierając się przy swej wybranej myśli,
oplecionej
pogłębiającą się siecią cieni,
jednak krzyczy desperacko
w samotności swej duszy:

Ja jestem.
Ja tworzę.
Niech się dzieje wola moja!”

Jeszua , Droga Sługi

Nie mogę zmienić mego ego, bo jest zlepkiem złudzeń. Mogę moje ego tylko rozpoznać, objąć z miłością i współczuciem, a następnie przekroczyć, zostawić, złożyć u stóp Boga w ofierze.

Tak, często kosztuje nas to wiele potu, łez, cierpienia, lęku, dramatów, bo nasze fałszywe „ja” tak łatwo nie chce pozwolić nam, byśmy je zostawili. Ale jeśli nie wezmę swego krzyża, nie uznam swej nicości ego i nie zaprę się siebie, swego małego ja, to nie pozwolę Bogu poprowadzić mnie dalej.

Nie ważne czym, ważne, że karmią

Często zdarza się, że fiksujemy się na pierwszym kroku pokory. Ciągle przypominamy sobie i innym o naszej małości i grzeszności sądząc, że to samo w sobie już nas uświęca. Prześciganie się w pokorze grzeszności to niezauważany powrót w to samo miejsce. Fałszywemu „ja” obojętne jest czy go nadymamy arogancją i pychą wywyższania się nad innych, czy też bezustannie oskarżamy się i czołgamy na brzuchu, albo czy udajemy świętych, dobrych i pokornych, jako forma strategii szukania akceptacji świata. Treści, jakimi żywimy ego są mu absolutnie obojętne. Wystarczy, że utrzymujemy tego komara przy życiu.

Nigdy nie ogarniesz Źródła

Drugiego kroku pokory, uznania Bożego Dziecięctwa, nie zrobimy sami własnym wysiłkiem, bo tkwiąc ciągle uwikłani w małe „ja”, możemy co najwyżej się nadymać i trzeba uważać, żeby przy tym nie pobrudzić sobie bielizny. Tutaj jest właśnie ucho igielne, wentyl bezpieczeństwa. Do Królestwa nie prześliźnie się żadne nawet najbardziej uduchowione ego, ani te chełpiące się swą grzesznością, ani te deklarujące, jedynie ustami, swą świętość i wielkość Bożego Dziecka.

Prawdziwa pokora płynie z głęboko osadzonego rozpoznania, że nie możesz zbawić sam siebie, że jesteś stworzeniem, a nie Stwórcą, że w absolutnym sensie jesteś skutkiem a nie przyczyną, że to coś, co zwane jest Życiem, nie należy do ciebie, że istnieje coś, czego nie jesteś w stanie ogarnąć ani zrozumieć intelektualnie.

 I gdy uświadomisz sobie, że choćbyś nie wiem jak się starał, i tak nigdy nie ogarniesz tego Źródła swoim małym „ja”, wówczas wejdziesz łagodnie w pokorę – prawdziwą pokorę.

Jeszua, Droga Serca, Lekcja 5

Spokój Ojca

Więc nie bójmy się. Mówienie, że Chrystus żyje we mnie nie jest pychą i bałwochwalstwem. Jest albo mitomanią i życzeniowym myśleniem ego, które chciałoby uczynić je prawdą o sobie,  albo jest Prawdą, która płynie z głębi nas, gdzie ego-komara już nie ma, gdzie słowa te wypowiada Chrystus w nas. I nie muszą być już wtedy wypowiadane na głos, ani oznajmiane nikomu. Moc tej Prawdy emanuje z nas Światłem. Natomiast gdy zaczynamy uzurpować sobie to Światło i tę Moc, po prostu przestają płynąć i tyle. Przestają płynąć przez nas, ale nie przestają być w nas jako Istnienie naszego istnienia, które spokojnie czeka, aż powrócimy do Domu.

A Ojciec
wciąż czeka,
trwając w czystości swego Światła,
nie widząc nic prócz promiennej wspaniałości
swego ukochanego Syna.

Jeszua, Droga Sługi