Daj mi poznać Twoje drogi
4. Panie, daj mi poznać Twoje drogi, naucz mnie Twoich ścieżek.
5. Prowadź mnie ku Twojej prawdzie, poucz mnie, bo Ty jesteś Bogiem, moim wybawicielem, na Ciebie czekam każdego dnia.
(Psalm 25, 4-5 Biblia Pierwszego Kościoła)
Dróg do Boga jest tyle ilu jest ludzi. Każdy z nas jest w istocie prowadzony indywidualnie przez Boga obecnego w duszy każdego człowieka, w ramach pewnego kontekstu, jednak zawsze indywidualnie. Być może definiujemy siebie jako chrześcijanina, muzułmanina, buddystę, protestanta, wyznawcę drogi Kursu Cudów, Drogi Mistrzostwa. Być może wspólnota Drogi Neokatechumenalnej jest naszą drogą, a może jedna z wielu wspólnot kościoła katolickiego, czy każdego innego kościoła.
Bram jest tak wiele, jak wielu jest synów człowieczych.
Przed każdym z nich jest jego własna brama,
która prowadzi do Światła.
Bliżej niż ich własny oddech
i cienka niczym kartka papieru.
Jeszua, „Listy Jeszuy„
Niezależnie od przyjmowanych definicji i kontekstów naszego pielgrzymowania tutaj na ziemi, drogę, jaką kroczymy, mamy w istocie do przejścia samodzielnie. Nikt za nas nie może tego zrobić, ani rodzicie, ani żona, ani mąż, ani pastor, ani ksiądz, ani katechista, ani biskup, ani Papież, ani kierownik duchowy, ani guru, ani święci, ani mistycy, ani Jezus, ani Maria. Oni wszyscy mogą być dla nas wsparciem, a swoim świadectwem mogą nas motywować, swoją świętością i miłością mogą nas podtrzymywać i nadawać naszym poszukiwaniom kierunek, ale nie mogą przejść naszej drogi za nas.
„Nikt nie podejmie tej podróży za ciebie. Nikt, kogo widzisz ani nikt, z kim mieszkasz, nigdy nie podejmie tej podróży do Boga za ciebie. Zatem wyjaśnij sobie swe priorytety i szukaj wpierw Królestwa. A nade wszystko, wiedz, że nie jesteś sam. Wszak my zawsze jesteśmy z tobą. I zakończę wyznając:
Kocham cię. Pokój niech zawsze będzie z wami.”
Jeszua, Lekcja 2, Droga Przemiany
Jest taka piękna metafora drogi do Boga, która jest niczym wspinanie się po jednej z wielu ścieżek na tę samą Górę. Każdy ze szlaków może być przetarty przez daną tradycję, religie, kościoły, wielkich mistyków i świętych, przez wspólnoty i grupy modlitewne, jednak każda z tych dróg w pewnym momencie urywa się w jakiejś odległości od szczytu. Ostatni najważniejszy fragment musimy przejść sami. Bóg woła każdego z nas po imieniu. Patrzy w oczy każdego z nas, nie w oczy instytucji, zbiorowości, grupy, denominacji. Patrzy w serce i oczy każdego indywidualnie.
Droga do Boga jest więc w istocie drogą indywidualną i drogą doświadczania, a nie drogą teologiczną, ideologiczną, intelektualną, koncepcyjną. Każda ze ścieżek ma naturalnie swoją teologię, której zadaniem jest prowadzić jednak do doświadczenia, a nie do przywarcia do litery prawa i teologicznego wymiaru głoszonych prawd. Bóg Jest. Boga nie da się zrozumieć ludzkim umysłem, ale można doświadczać Jego Obecności, Jego Miłości, Jego Prawdy i Dobra i do tego ostatecznie prowadzą, czy powinny prowadzić wszystkie drogi.
Droga Mistrzostwa (Droga Serca, Droga Przemiany, Droga Poznania) jest jedną z takich dróg. Ustanowił ją Jeszua, Jezus z Nazaretu. Ustanowił ją dwa tysiące lat temu, jednak obecnie przychodzi ze Swoją nauką ponownie wyjaśnianą w języku, do jakiego dojrzał poziom świadomości obecnego człowieka. Nauki Jeszuy nie stoją w sprzeczności z Prawdą, jaką Bóg komunikuje człowiekowi od samego początku Stworzenia. Nauki Jeszuy mogą wydawać się stać w sprzeczności tylko tam, gdzie umysł przywarł do koncepcyjnej warstwy danej teologii i w swej nierozpoznanej przez umysł arogancji twierdzi, że nie może być inaczej niż tak, jak jest to wykładane, czyli rozumiane przez daną tradycję i dany kościół. To jest jak mówienie Bogu, co jest możliwe lub nie: „Paweł z Tarsu, tak, mógł powiedzieć, że żyje w nim Chrystus, ale pani Alicja z sąsiedniego bloku?! No, nie, Panie, bez przesady, proszę Cię!”
Ta arogancja jest chorobą, przez którą wszyscy przechodzimy niezależnie od religii czy wyznania. Fundamentalizm islamu esencjonalnie niczym się nie różni od postawy wyznawcy Drogi Mistrzostwa, czy Kursu Cudów który będzie chciał patrzeć z wyższością na „babcie” z parafialnej wspólnoty koła różańcowego.
Bóg jest Miłością i jedynie Miłość, której pozwalamy wypełniać nasze serca, jest potwierdzeniem naszego dziedzictwa Bożego. Człowiek, który kocha Miłością Boga, nie kocha wybranych, swoich, tych „dobrych”, w przeciwieństwie do tych „złych”. Człowiek, który Kocha, czyli jest kanałem przepływu Miłości Boga, patrzy oczami Chrystusa na drugiego i rozpoznaje w nich siebie, rozpoznaje w nich, z jednej strony, swoją wyboistą drogę oddzielania od Boga, ale z drugiej strony, co ważniejsze, rozpoznaje w nich Chrystusa i potrafi Mocą Ducha trwać przy nich w radości i w cierpieniu, zagubieniu i tęsknocie – Chrystus obejmujący Chrystusa.
Nie jest to Miłość,
Jeszua, „Droga Sługi”
którą należy stworzyć,
ale Miłość, na którą ostatecznie
przyzwalamy,
aby powstała bez oporu
z gleby doskonałego poddania się.
Śniący
zniknął i ponownie narodzony
orzeka:
Teraz zaś
już nie ja żyję,
lecz żyje
we mnie Chrystus.